![]() |
![]() |
Tramwaj Zwany Naci�ganiem, czyli Wenecja dla Polaka.W Wenecji na szcz�cie by�am juz kiedy�, latem, zd��y�am pow�szy�, pozwiedza�, pozachwyca� si�, poprzymierza� maski i pop�ywa� sprz�tem r�nych kszta�t�w. Gdyby nie to, mog�abym odnie�� mylne wra�enie, �e to miejsce jest straszne. Bal maskowy na statku p�ywaj�cym po weneckiej lagunie. Obowi�zuj� balowe stroje. Czy� nie pi�kne? Pomy�la�am sobie, �e wreszcie to b�dzie prawdziwy bal, prawdziwa wieczorowa suknia, konfetti wiruj�ce nad g�ow� a do tego maski ze z�otymi pi�rami, tajemnicze spojrzenia z otch�ani otwor�w na oczy… (I takie tam inne babskie t�sknoty). Ma�o tego - bordowe, at�asowe chodniki, z�ote, wymy�lne klamki do drzwi kajut, a na zewn�trz lekkie fale weneckiej zatoki. Tak� oto sylwestrow� noc mia�am sp�dzi� na prze�omie 1999 i 2000 roku. Biuro podr�y zapewnia�o opiek� pilota, wycieczki, jedzonko itd., wszystkie te niepotrzebne ju� poza sednem balu szczeg�y. Samo przedsi�wzi�cie by�o naprawd� drogie, na pewno nie by�oby nas sta� na taki eksces, ale �e byli�my zaproszeni przez firm� za pozytywny stosunek do pracy i inne ca�oroczne po�wi�cenia, wi�c jechali�my. Ale nareszcie nasta� czas hotelu. Zmarzni�ci, brudni i senni przyj�li�my ch�odno do wiadomo�ci, �e w hotelu jest jeszcze ch�odniej, bo przecie� tam nie ma ogrzewania, to� to letni hotel, a zim� stoi pusty! Woda? Jaka :ciep�a? Nie no, bez �art�w, powa�nie? Chyba nie b�dziemy si� k�pa� w grudniu? Para z ust, zimne prysznice na rozgrzewk�. Wychodzili�my do sklepu, �eby si� troch� ogrza�. A do Wenecji zaledwie 80 kilometr�w, wi�c nie najgorzej. Jedzenie okej, jaki� w�oski polski kotlet schabowy. Pomy�leli, zdaje si�, �e b�dziemy t�skni� za krajem, wi�c co� naszego si� starali przygotowa�. Wrodzony dystans i �wie�a rado�� �ycia pozwoli�a mi nie zwraca� na to uwagi, wszak ju� nazajutrz ten bal, statek i elegancja, co tam trudno�ci! I oto nadesz�o nazajutrz. Panie w dobrej wierze za�o�y�y go�e plecy otoczone skromnym skrawkiem sukni, obcasy i makija�e, panowie akcesoria wieczorowo-sylwestrowe. Ja na wsjakij po�arnyj sluczaj wzi�am spodnie, sweter, grub� czap�, buty z futrem i kurtk�. Ot, jaki� skautowski obowi�zek. Wewn�trzny. Ob�miali. Po godzinie jazdy na TEN statek toczyli�my si� gdzie� w ciemno�ciach wiedzeni przez pilota wycieczkowego i w�oskich przewodnik�w. Bardzo zadowolonych. Po omacku wcisn�li nas na jaki� pomost. Ciasno, g�o�no i do domu daleko. Potykali�my si� o co� i o siebie, niez�a droga do TEGO statku, my�l�. Ale przy ca�ej mojej wyobra�ni nie przewidzia�am, �e to ju�... Tak, to by� a nasza sala balowa 1999/2000. Warcz�ce, w�skie drewniane co� z foliami w oknach (o, przepraszam, by�o kilka szyb), ze sto�ami ustawionymi w cienkie „u”, z lampkami choinkowymi z bazaru lat 60. Przy drzwiach typu western czyli wahad�owiec�od kolan w g�r�- orkiestra. Tu szczyt pomys�owo�ci. Sk�ad: perkusja z Bardzo Grubym W�ochem, kt�ry jednocze�nie gra� um ta ta, um ta ta i �piewa� (!), gitara basowa i akordeon. �azienka? Na pok�adzie. Znaczy schodkami, tak� drabink� na g�r�, (tam, gdzie mieli�my w�a�nie weneckie, wilgotne minus 3 stopnie), a potem ju� tylko nie domykaj�ce si� drzwiczki z szybk� i toalet� typu poci�g osobowy. Bo�e. To� to sen jaki przykry. �art niesmaczny. Chwilowe omdlenie? Nie. Nie. To po prostu TRAMWAJ WODNY. Rasowy. Prawdziwy. I do tego te wszystkie kobiety w kreacjach. Te makija�e, brokaty. Nie wiedzia�am, czy bardziej szkoda mi tych ludzi, kt�rzy wydali mn�stwo pieni�dzy na chwil� spe�nienia swoich marze�, czy w�a�ciciela tego tramwaju, kt�ry z dum� pi�� pier� przy wej�ciu, bo odczy�ci�, wyszorowa�, sto�y poustawia�, pozawiesza� lampiony i go�ci wita. Faktycznie, jak na tramwaj wodny, to przyjemnie. Na jakie� 15 minut. Bal maskowy na statku dryfuj�cym po weneckiej lagunie… Zmarz�y te go�e plecy, sine usta dzielnie pokrywano pomadkami, rozgorza�y wreszcie polskie policzki po kolejnych toastach (przecie� bawi� si� trzeba), nawet ta�cz�cy si� znale�li, cho� trzeba by�o wybiera� - siedzimy, czy wstajemy, no to trzy, cztery… W swoich ubraniach awaryjnych przetrwa�am jako� t� noc. Kiedy nas wypu�cili przed p�noc� na l�d, w t�umie mi�dzynarodowych okrzyk�w podziwiali�my zimne ognie nad Placem �wi�tego Marka. A maski? By�y. Trzy. Takie na gumki. Nie b�d� pisa�a o tym, �e skandal, �e zwrot pieni�dzy, �e jak si� traktuje klienta, Polaka. To wszystko oczywiste. Dzisiaj sz�am mokrymi ulicami Warszawy. „Sylwester w Rzymie!” „Wenecja dla Ciebie!” „Sp�d� t� noc na Wyspach…” |
|
||||
|
| Radio • Muzyka • Fakty • Podr�e • Codziennik • Felietony • Listy • Galeria |
| Copyright © 2004 - 2019 Gosia Ko�cielniak & INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one. |