RADIO MUZYKA FAKTY PODRÓ¯E

Moja Irlandia...


Hmmm... Je�li chodzi o Irlandi�, to jest dla mnie jak ten jedyny m�czyzna w �yciu. To znaczy wraca si� do niej, my�li si� o niej, nie chce si� je�dzi� gdzie indziej. Ale si� je�dzi. �eby przekona� si�, �e i tak si� do niej wr�ci. O Irlandii napisa�am te� dwa felietony, z tych zamieszczonych tutaj, „Lepiej smurfn�� i straci�...” i „Nie jed� tam”. Ju� tam jest troch� wiadomo�ci o tym kraju. Wiadomo�ci przedstawionych oczywi�cie tendencyjnie, subiektywnie, bezkrytycznie. Bo jak inaczej opisa� co�, w czym si� jest zakochanym?

Pierwszy raz pojecha�am do Irlandii niepewna, ale z jakim� podekscytowaniem tym, �e wracam do Domu. �e znajd� Dom. D�wiga�am ten sw�j wi�kszy ode mnie plecak, wysiad�am w Dublinie i potem ju� posz�o jak zwykle u mnie - gdzie oczy ponios�. Tym, kt�rzy jad� do Irlandii i zatrzymuj� si� w�a�nie na Dublinie, chc� poradzi�, �eby si� nie wyg�upiali. To jakby z komiks�w o Tytusie, Romku i A’Tomku obejrze� tylko ok�adk�.

Ja szuka�am dok�adnie. Przesz�am g�ry, ��ki i mokrad�a. Zgubi�am si� w lasach i na skalistym pustkowiu. Jecha�am ca�ym zachodnim wybrze�em autostopem, spa�am w schroniskach i u spotkanych w pubach ludzi, zajrza�am do wi�kszo�ci ma�ych sklepik�w i dotkn�am wszystkich napotkanych celtyckich obelisk�w, starych krzy�y na cmentarzach. Wywia� mnie wiatr na wskro� i na przek�r my�lom, zosta�am uwi�ziona na wyspie, z kt�rej ��dka odp�ywa jak si� sztorm uspokoi, czyli po kilku dniach. Mieszka�am w latarni morskiej i na jachcie by�ego premiera Irlandii, krzycza�am w pubach na meczach przeciw Anglii, upija�am si� mocn� irish coffe, p�ywa�am z delfinem w zatoce Dingle... Nie twierdz�, �e to jedyny spos�b podr�owania, albo najlepszy. M�wi� tylko, �e �eby posmakowa� cho� k�s prawdziwego �ycia w tym kraju dobrze jest si� w nim zgubi�, przechodzi� tyle razy obok sklepiku pani O’Connor, a� i do ciebie powie „Dzie� dobry, �adny mamy dzie�, nieprawda�? Mo�e kupisz s�oik miodu? �wie�utkiego?”

Postanowi�am pojecha� sobie wzd�u� wybrze�a, z Dublina na po�udnie, do Cork, potem powoli w g�r� przez hrabstwo Kerry, do p�wyspu Dingle a potem do hrabstwa Clare. Po drodze na wyspy Aran wst�pi�am oczywi�cie do Doolin, mini miasteczka, kt�re jest s�ynne ze wspania�ej irlandzkiej muzyki, sp�dzi�am jaki� czas na klifach Moher a po wyspach Aran kolorowe miasto Galway i wreszcie... cel: dramatyczne, najwy�sze klify Europy, w Donegal. P�noc wyspy. A po drodze wiele ma�ych miasteczek i wiele przyg�d.
Ca�a ta podr� rozci�gn�a si� na cztery wizyty w Irlandii po kilka tygodni.

Cork jest ciekawym miastem je�li kto� lubi monumentalne, pi�kne budowle, rzek� w �rodku miasta i mn�stwo dobrych pub�w. I festiwal jazzowy we wrze�niu.

Ale prawdziwym cudem jest P�tla Kerry. Bez samochodu trudno to zwiedzi�, ma 170 km, ale zawsze mo�na liczy� na autostop, albo wynaj��, je�li nie boli was ruch lewostronny.
To mieszanina g�r, jezior i las�w tak malownicza, �e mo�na zwariowa�. Warto po�wi�ci� na te w�dr�wki wi�cej czasu, niekt�re trasy mo�na zrobi� rowerem.

A nast�pnym punktem nie do omini�cia jest p�wysep Dingle. Czyta�am, �e to najwi�ksze i w�a�ciwie ostatnie zag��bie Gealtach, rdzennych, tradycyjnych Irlandczyk�w, gdzie niekt�rzy ludzie nawet nie m�wi� po angielsku. Albo m�wi� w irish mi�dzy sob�. Gdzie rybacy wierz� w syreny i duchy, ale nie chc� o nich rozmawia�, �eby im nie dokucza�y. Gdzie kr��� do dzi� legendy opowiadane sobie z pokolenia na pokolenie.
W Dingle zosta�am naprawd� d�ugo... Ca�y p�wysep jest przepi�kny, g�ry majestatyczne, ocean czasem wida� po obu stronach, drogi kr�c� si� w�r�d szczyt�w. Wida� z niego ostre, dzikie, skaliste wyspy Skellig. A spacer, ca�odniowy oczywi�cie, prze��cz� Connor to prze�ycie du�ej skali. Mi�dzy masywami g�r cz�owiek si� czuje jak niewa�ny paproszek. A i widok na dwie strony p�wyspu, na ocean, jest nieziemski, cho� ziemski.
Kiedy odpoczywa�am po zmaganiach z wiatrem, na kt�rym mo�na si� w�a�ciwie k�a��, tak dmie, nagle dotar�y do mnie przepi�kne d�wi�ki. Na ��ce nieopodal jaki� pastuszek zdaj� si�, gra� sobie na dziwnym instrumencie, jakby ma�ej harfie, wydawa�o to d�wi�ki jak drumla. Gdybym si� �le czu�a tego dnia, pomy�la�abym, �e oto umar�am i jestem w niebie.

Na ko�cu p�wyspu, dok�d prowadzi wietrzna droga otwarta na ocean (kt�r� akurat przemierzy�am rowerem, co mnie omal nie zamordowa�o) s� zapieraj�ce dech w piersiach wysuni�te w ocean �apy ska�, Slea Head, a na horyzoncie wyleguj� si� wyspy Blasket, jak �pi�ce wieloryby.
To na nie patrzy� Byron pisz�c co mia� do napisania. Nie dziwie si�, trudno od nich oderwa� wzrok. I trudno si� do nich dosta� z powodu skalistych brzeg�w. A jednak dopiero w latach 50- tych ostatni mieszka�cy wynie�li si� z Blasket. A �ycie mieli tam twarde, wietrzne, surowe, zimne. Bez pr�du. W kamiennych chatkach, kt�re tak teraz zachwycaj�.
Kiedy tak medytowa�am siedz�c na trawie i uwa�aj�c, �eby mnie wiatr nie zwia� do morza, podszed� do mnie powa�ny starszy pan, dziadek o pooranej wiatrem twarzy i zapyta� o co�. W j�zyku gealic! Cudowne. Nic nie rozumia�am, on nie rozumia� po angielsku i tak pogaw�dzili�my sobie a sko�czy�o si� to ogl�daniem albumu ze zdj�ciami jego wnuk�w i przodk�w. Przy herbacie z mlekiem w jego starym domu otoczonym wiatrem i wsz�dobylskimi owcami.

Ta herbata z mlekiem to typowy nap�j w Irlandii. Ju� nie wspominaj�c o okropnych �niadaniach, kt�re, podobnie jak w Anglii, s� t�uste, zawieraj� bekon, fasol� i inne jajecznice.

W Dingle jest z 50 pub�w. A uliczek niewiele. I pi�kna, ma�a przysta�. W pubie urz�dzonym w miejscu po starym sklepie z trzewikami, kt�re jeszcze si� wa��saj� po p�kach, spotka�am kapitana Cronina. Akurat przyby� z morza statek pe�en roz�piewanych marynarzy st�sknionych za piwem pitym na sta�ym pod�o�u. �piewom prawdziwych szant, ta�czeniu na sto�ach i rozlewaniu piwa nie by�o ko�ca. A kapitan p�ywa� jachtem premiera Irlandii, prywatnie, st�d moje przygody p�niejsze. Opisane w felietonie. A ilu� historii (przy herbacie z mlekiem) si� nas�ucha�am o wyprawach morskich, o dalekich krajach, o tradycjach Irlandii...Ka�dego ranka, od „mojego” kapitana, kiedy mieszka�am na jachcie „Celtic Mist”. Budzi�am si� rano, zawsze za p�no, bo on ju� oczywi�cie siedzia� sobie pachn�cy, elegancki, czyta� gazet� i popija� herbat� z mlekiem ubijajac fajk�. Kiedy pojawia�am si� w drzwiach kajuty, niezmiennie uprzejmym g�osem pyta� �"Tea with milk?". A potem te opowie�ci.

Pewnego ranka ja postanowi�a zrobi� mu herbat� z mlekiem. Zadowolona siedz� i czekam. Wychodzi z kapita�skiej kajuty a ja do� "Tea with milk?". U�miechn�� si�. Wypili�my. Po kilku minutach kapitan m�wi�"Bardzo dziekuje, to by�o mi�e, ale�um�wmy si�,��e to ja b�de jednak robi� herbat� z mlekiem, bo�wol� to, ni� mleko z herbat�".��

Dingle s�ynie te� z w�asnego delfina. A imi� jego - Funghi. Aha, jego te� opisa�am, w felietonie pt.” Jak ludzie”. Jakby kto� mia� ochot�.
A jaka to zabawa i rado�� patrze� jak Funghi bryka, rano i po po�udniu. Skacze sobie i figluje na tle zachodz�cego s�o�ca. Cieszy si�, �e �ycie jest. Chyba.
Kiedy mieszka�am z kolei kilka dni w latarence morskiej nad urwiskiem, pewnego wieczoru zosta�am wyci�gni�ta na pop�ywanie. Wrzesie�, Irlandia swoj� drog� ciep�ym krajem nie jest, ale co, ja nie pop�ywam? Warto by�o, bo delfin akurat mia� ochot� si� zabawi� i p�ywa� bardzo blisko. I �ypa� okiem. I pryska�. Fale by�y du�e i ci�gn�y w g��b oceanu, wi�c po kilkunastu minutach tych prze�y� wype�z�am. Ale potem musia�am poi� si� r�nymi rozgrzewaj�cymi napojami i le�e� pod 7-ioma, s�ownie - siedmioma, ko�drami i kocykami. By�am wyzi�biona jak nigdy wcze�niej. Czu�am jakbym by�a zbudowana z kawa�ka lodu. A trz�s�am si� jak traktor. Ale ile szcz�cia.
A potem w nocy, w pubie, kominek z weso�ym ogniem, kt�ry suszy wilgo� od oceanu, irish coffe, bardzo mocna. Ta�ce. Irlandzkie, tradycyjne ta�ce. Te z r�kami opuszczonymi wzd�u� cia�a, tupi�cymi stopami, w parach ale i grupowe, do �ywej, porywaj�cej muzyki irlandzkich b�bn�w, skrzypiec, dud lub kobzy (ta bardziej szkocka). Oni naprawd� kochaj� muzyk�, taniec, granie. Ka�dego wieczora spotykaj� si� w pubach i graj�, graj�...
Magia, muzyka, serdeczno��. Dlatego wyczu�am, �e znajd� w Irlandii Dom.

A zamki? Ruiny? Malownicze widoki? Jest ich tam niezliczona liczba. To nie jest przesadzone. W wielu zamkach mieszkaj� prywatni w�a�ciciele. Zazdroszcz� im szczerze.
Irlandia, to jeden z niewielu kraj�w, w kt�rym lubi si� Polak�w. Jeste�my do siebie podobni. Historycznie, temperamentem, zami�owaniem do alkoholu, z tym, �e oni pij� swego Guinessa. Polecam tzw. baby guiness. To dla kobiet, s�odki, pyszny mix, ciemny i z bia�� piank� na wierzchu. Wygl�da jak ma�y guinesik.

Wyspy Aran. Ze �ladami starszymi ni� piramidy. Ca�e wyspy s� poci�te tajemniczymi murkami z kamieni. Ci�ko si� tam spaceruje na przestrza� przez pola, bo trzeba si� wspina� na te murki, ale mo�na. I dochodzi si� do s�ynnych ruin fortu nad oceanem i do starej osady sprzed tysi�cy lat, wida� wszystko, a� szacunek nie pozwala g�o�niej odetchn��. Mistyczne wielce to miejsca. Dzi�ki temu, �e wsz�dzie tam myszkowa�am sama, mog�am rozkoszowa� si� cisz� albo rykiem oceanu. I Wam te� to, w miar� mo�liwo�ci, polecam. Cisz�, nie samotne podr�owanie, bo rozumiem, �e nie ka�dy to lubi. Nocne hulanki w pubach to ju� inna, grupowa historia. Ale nast�pnego dnia znowu mog�am zwin�� si� o �wicie i pojecha�, gdzie oczy lub autostop poniesie. Jeszcze zanim nowi znajomi si� obudz�...

I nie mog� nie wspomnie� o najwy�szych klifach Europy na p�nocy Irlandii, w hrabstwie Donegal. Je�li doje�d�a si� do nich samochodem, to pewnie wra�enie jest mniejsze.
Ja akurat dojecha�am do ostatniego miasteczka autobusem (�wietnie zorganizowane s� linie prywatne dalekobie�nych autobus�w. Niezawodne. I wsz�dzie prawie da si� dojecha�). Z autobusu wysiad�y na ostatnim przystanku tylko dwie osoby. Tam autobus zawraca� bo to ju� koniec �wiata. Wysiad�am ja i szczup�y ch�opak, jak si� okaza�o, Hiszpan. Jego angielski z hiszpa�skim akcentem by� prze�mieszny. Razem poszli�my szuka� noclegu, a nast�pnego dnia - wspina� si� na najwy�sze, spadaj�ce pionowo w ocean klify.
Piechot� doszli�my do nich po d�ugim marszu. Potem by� czas wspinaczki. On by� lepszy, niestety. Ale dzielnie broni�am polskiego honoru. Prze�y�am tam pierwszy w �yciu, na razie, moment sparali�owania strachem. Wysoko�� by�a potworna, w dole chmurki i ledwie s�yszalny ocean, statki jak pude�ka zapa�ek... A spacer szczytem klif�w r�nej by� jako�ci, oj, r�nej. Jest moment nazwany One Man’s Path. �cie�ka Jednego Cz�owieka. �ywej duszy pr�cz nas tam nie by�o, niewielu ch�tnych. Ale ta nazwa od szeroko�ci. W�sko, pod g�r� i po jednej stronie ocean w dole daleko, daleko... A po drugiej rozpo�ciera�a si� malowniczo Irlandia po prostu. Kiedy zagalopowa�am si� do po�owy drogi, oczywi�cie pomagaj�c sobie r�kami, nagle dotar�a do mnie �wiadomo��, �e nie mam si� przecie� czego z�apa�, �e gdyby powia� silniejszy wiatr, �e gospodyni ostrzega�a, �e z klif�w do oceanu kilka dni temu spad�a studentka z Niemiec, nie by�o czego ratowa� a i tak by nie by�o jak przy tak skalistym brzegu... A najgorsze by�o to, �e NA PEWNO nikt mi tu nie pomo�e. Bo jak. Tu si� mie�ci tylko jeden cz�owiek. One Man’s Path. Helikopter? Bzdura. Nie tutaj. Te wszystkie my�li przebieg�y mi przez g�ow� w ci�gu sekundy i poczu�am jak kamieniej�. Sparali�owa�o mnie. Nie da si� tego opisa�, ale poczu�am, �e lubi� �ycie. I �e niestety mog� liczy� tylko na siebie. Jak zawsze. Pomy�la�am te�, �e nie zejd� t�dy. Nie do do�u! Drugi raz tego nie znios�. Pytam wi�c Hiszpana, kt�ry dotar� ju� na szczyt od kt�rego by�am jakie� 10 metr�w: "Are you SURE there is another way out somewhere? „ Czy NA PEWNO widzi jak�� inn� drog� zej�cia. M�j g�os by� rzeczowy i spokojny. „Yes”. Odpowiedzia�. Trwa�o to kilkana�cie sekund, ale pami�tam to uczucie i t� �wiadomo��, jak mo�na by� o krok od ko�ca.

Widok stamt�d by� nie do opisania. Chmury p�yn�y nam prosto w twarz. Powietrze pachnia�o wysoko�ci� i oceanem.
Ostatnio czyta�am czyj�� relacj� z Irlandii, w kt�rej pisano, �e wej�cie do fortu i do ruin i na Klify Moher jest p�atne. Nie chce mi si� w to wierzy�. Je�li tak si� sta�o, to by� mo�e wygrywa rozs�dek, ale przegrywa si� ten dziki klimat.
Poza tym relacja ta by�a rzeczowa i pozbawiona g��bi poszukiwa� ducha tych miejsc.
Ale ka�dy widzi tyle ile chce. To tak jak z moim znajomym, kt�ry po powrocie z Wenecji powiedzia� kr�tko - „Mokro i �mierdzi”.

O Irlandii mog�abym bez ko�ca. Ale je�li chodzi o konkrety, to, najpro�ciej m�wi�c, mo�na tam znale�� czyste powietrze, �yczliwych ludzi, muzyk�, ma�e, urocze miasteczka, zamki, ruiny, cmentarzyska celtyckie, pe�no owiec, piwo, gro�ny, zimny ocean, pyszne marchwiowe ciasto, rude, �adne kobiety i silnych m�czyzn. A najgorsze, �e r�wnie� tam, jak na ca�ym �wiecie, wkrada si� nowoczesno��. W wi�kszych miastach ju� nie do zniesienia. Ale jeszcze mo�na zd��y�. Je�li kto� chce.

Lisbon Story... Lisbona, miasto pasji i mi�o�ci.
Andaluzja, Kadyks, miasto- marzenie...
Lawendowa NIcea..
A o Grecji, szale�stwie w Stanach, pi�knie Neapolu, reszcie Portugalii, p�nocnej Afryce, Hiszpanii, Londynie, Norwegii napisz� jak tylko znajd� troszk� czasu. A Mama powtarza�a...
Tramwaj Zwany Naci�ganiem, czyli Wenecja dla Polaka.
Moja Irlandia...
nast�pne +

Radio Muzyka Fakty Podr�e Codziennik Felietony Listy Galeria
Copyright © 2004 - 2019 Gosia Ko�cielniak & INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one.