INTERIA.PL RADIO MUZYKA FAKTY PODRÓ¯E

To takie proste


Jako ma�a dziewczynka zastanawia�am si�, jak b�dzie wygl�da� napis na moim nagrobku. Wszyscy chyba znacie t� irracjonaln� pewno��, �e obejrzycie dok�adnie sw�j pogrzeb wpatruj�c si� w twarze przyjaci� i wrog�w i jak to bardzo tym, �e umieracie, zrobicie komu� na z�o��.

M�j napis mia� zawiera� to, co wydawa�o mi si� niezwykle wa�ne, a mianowicie informacj� o tym, kim by�am. Nie musz� dodawa�, �e wtedy zamierza�am dopiero tym kim� by�. “Gosia Ko�cielniak, dziennikarka, pisarka, poetka, piosenkarka, tancerka, kompozytorka..."

Potem trwa�o �ycie. Dni kr�tkie i d�ugie, nauka ubierania choinki i kupowania mas�a, pierwsze matematyki i nerwy na stopnie, nauka rozmawiania i patrzenia w oczy i pierwszych odpowiedzialno�ci. Matura i setki wybor�w. Studia i egzaminacyjne przepychanki. I ca�y czas, dzie� po dniu - uczy� si�. I jest si� coraz lepszym, coraz wi�kszym i coraz bardziej powa�nym. Godnym szacunku. Znacie to - dobre towarzystwo, dobra praca, ekskluzywne biuro czy kancelaria, d�o� �ciskana przez Tego �ysiaka, przeczytane wszystkie Kundery, Courtezy, Umberty Eco, wys�uchane wszystkie koncerty. Coraz wi�cej do�wiadcze�, zwiedzony Pary�, Sahara czy Stany. I to dobrze zapowiadaj�ce si� �ycie i ten niez�y start.

Ale ju� masz do siebie szacunek. Ju� odr�niasz lepszych, ale i gorszych od siebie. I wtedy, pewnego dnia, nie d�u�szego i nie kr�tszego od innych, wsiadasz sobie do autobusu.

M�j autobus jecha� akurat z irlandzkiego, portowego miasteczka Dingle do Tralee. Usiad�am przy oknie razem z ca�ym moim �yciem, do�wiadczeniem, planami na przysz�o�� i plecakiem na teraz. Irlandczycy gaw�dz� weso�o, owcza skubanina trawy miga za oknem. Jad�. My�l�.

Nagle obok mnie siada ogromny, stary m�czyzna. Czerstwy i silny jak drzewo, s�katy i lekko niezdarny, ale jak�e pi�kny. Ogorza�a twarz z siwymi brwiami, g��bokie bruzdy od marszczenia oczu przed s�o�cem i wiatrem oceanu. Wielkie d�onie na kolanach. Ubrany w we�nian� marynark� w krat� i eleganck� czapk�-wyj�ci�wk�. Ubranie na podr� do miasta. Mo�e raz, mo�e dwa w miesi�cu. Irlandczyk si�ga do kieszeni, szele�ci i pot�nie szturcha mnie �okciem. Mruga, rozja�nia si� w u�miechu i daje mi gar�� cukierk�w z torebki. Masz, jedz. I na nic zda�yby si� intelektualne wykr�ty czy g�upawe t�umaczenia. Wszystkie wielkie racje bledn� i kurcz� si� w obliczu tej gar�ci z cukierkami. Wszystkie nauki i budowany szacunek do asertywno�ci i diet. Szturcha, mruga, daje - masz zje��.

Znowu jeste� ma�y, a kto� daje Ci najwi�ksze, w jego i Twoim mniemaniu, szcz�cie... Niewa�ne kim jeste�, jakie sko�czy�e� szko�y i kto by� Twoj� nia�k�. Jedz, bo Du�y Stary Cz�owiek, kt�ry zwyk� mieszka� na surowej wyspie, gdzie wiatry wywiewaj� my�li z g�owy, w�a�nie kupi� sobie torebk� cukierk�w. Jedz, bo znowu Ci� szturchnie! Wreszcie zapyta� tubalnie, czy zjad�am swoje cukierki, daj�c drug� gar��. Spr�bowa�abym odpowiedzie�, �e nie. �e stch�rzy�am i schowa�am na potem...

Ju� wiedzia�am, co powinnam sobie napisa� na nagrobku. �eby wyja�ni�, kim by�am i co umia�am. “Dziewczynka, kt�ra dosta�a w Irlandii dwie gar�ci cukierk�w od Du�ego Starego Cz�owieka. I zaraz je zjad�a."

Drewniana rakieta
Mi�o�� prze�yje. Buty nie.
Tramwaj Zwany Naci�ganiem
Poprzeczka i siekiera.
W poszukiwaniu straconej nuty (co w duszy gra).
To takie proste
Pierwszy raz w zyciu
Psychobus
+ poprzednie nast�pne +
Copyright © 2004 - 2005 INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one