![]() |
![]() |
Lepiej smurfn�� i straci�……ni� nigdy nie smurfn��. Tak brzmi moje �yciowe motto od czasu obejrzenia dawno temu pewnego odcinka Smurf�w. Kiedy otwieraj� si� nagle przed cz�owiekiem dwie mo�liwo�ci: zosta� tam, gdzie jest albo zrobi� krok w nieznane, lepiej jest si� ruszy�. Za rogiem mo�e czeka� ��ka pe�na strumieni i r�czych koni albo szarawa przepa�� lepi�ca si� �limakami. Nigdy nie wiadomo. Ale - nie pr�buj�c, nigdy nie zbli�ysz si� do ��ki. Dzi�ki iskierce ryzyka i nieokie�znanej ciekawo�ci zobaczy�am o wiele�wi�cej �wiata, piek�a i nieba. A warto. �Pewnej jesieni na przyk�ad siedzia�am sobie w pubie na beczce z piwem. A by�o to w dalekim i obcym kraju. Noc roztacza�a przede mn� do�� logiczn� perspektyw� snu w schronisku, gdy zaczepi� mnie siwy, przystojny, wygl�daj�cy na kapitana m�czyzna. Z fajk�. Kapitan okaza� si� by� kapitanem. Jachtu wicepremiera tego� kraju. Jacht w�a�nie kiwa� si� sennie w porcie, p� mili dalej i zaprasza� do sp�dzenia nocy w jednej z kajut. Kapitan za�artowa�, �e by�abym tam w najlepiej strze�onym miejscu w kraju, bardzo bezpieczna ( jacht jest obserwowany i pilnowany). Szybka kalkulacja. Id�c z kapitanem na jacht (zbudowany jak marzenie, pachn�cy przygodami, wi�niowym, starym drzewem, luksusem ale i prza�no�ci� dobrej klasy i wieku) - ryzykuj� dobre imi�, spok�j i cnot�. Nie id�c - trac� niepowtarzaln� przygod�. Id�c, mog� pop�yn�� jachtem z prawdziwym kapitanem, prawdziwym oceanem a dlaczeg� nie za�o�y�, �e kapitan to d�entelmen najwy�szej klasy, cz�owiek m�dry i ciekawy, z kt�rym spotkam si� na �niadaniu na pogaw�dce daj�cej smak s�o�ca na ca�y dzie�? Nie id�c - �pi� sobie spokojnie, nie martwi� si� i… pluj� sobie w dziurk� w brodzie. Rozs�dna panna („sama tego chcia�a�, chyba wiesz na co si� decydujesz id�c tam…”) troch� walczy�a, ale pad�a. Na jachcie dosz�a jeszcze para starszych Amerykan�w, czterech Irlandczyk�w, Szwed i m�odzieniec z Nowej Zelandii. Muzyce i ta�com nie by�o ko�ca. I nigdy tak dobrze mi si� nie spa�o. Fale i zapach portu ma�ego miasta dzia�aj� �wietnie. Zosta�am na jachcie ca�y tydzie�. Kapitan sta� si� moim m�drym przyjacielem. Na koniec „pop�yn��” mnie (zawi�z�?) przy pe�nych �aglach do celu mojej podr�y, wyspy wiatr�w. A mia�am p�yn�� tam ciasnym promem w�r�d turyst�w i nie za darmo. Ot, tak mi si� przypomnia�o. Dzi�ki takim momentom prze�y�am wi�cej ni� jedno �ycie. A mi�o��? Lepiej smurfn�� i straci�, ni� nigdy nie smurfn��. Ale to ju� zupe�nie inne, d�ugie opowiadanie. |
|
||||||||||||||||
| Radio • Muzyka • Fakty • Podr�e • Codziennik • Felietony • Listy • Galeria |
| Copyright © 2004 - 2008 Gosia Ko�cielniak & INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one. |