Kutia mojej mamy

Pewien m�ody ojciec postanowi� wychowywa� swoje dzieci w spos�b racjonalny. Ciastka s� zrobione z m�ki, jajek i cukru. Mama pachnie perfumami, balsamem do cia�a i dezodorantem. �nieg pada, bo deszcz zamarza ale nie wolno tego je��, bo to jest zanieczyszczone.

M�ody Ojciec ma w�a - imponuj�ce cielsko wype�nia imponuj�ce akwarium. Raz na jaki� czas kupuje si� w�owi �yw� myszk� i wpuszcza do ograniczonej szklanymi �cianami przestrzeni. Polowanie, hipnotyzowanie mysich oczek i powolne po�eranie myszy obserwuje ca�a rodzinka.

Dzieci powinny bowiem od pocz�tku wiedzie�, jak jest. Jest �ycie i �mier�. Jest zjadaj�cy i zjadany. Dodatkowa informacja o tym, �e niekt�rym nie jest dane walczy� ani ucieka�, bo warunki nie s� naturalne, tylko szklane i nie mo�na zrobi� norki ani czmychn�� - jest przemilczana. Nie, �eby celowo. M�ody Ojciec tej r�nicy nie dostrzega.
I rosn� sobie dzieci, rozs�dne i u�wiadomione. I kwitnie im w g�owach tradycja. �e brat kiedy� przytrzyma koleg� , a wtedy koledze si� sprzeda cios w brzuch. Takie �ycie.

Zasadzanie w dzieci�cych g�owach niepotrzebnych nadziei i g�upawych nieracjonalno�ci jest krzywdz�ce. Dla nich. I niewygodne. Dla nas.

Zamiast t�umaczy� godzinami, �e droga mleczna to niesko�czony zapas mleka do kawy, dajmy dzieciom atlas i napiszmy chemiczny sk�ad gwiazdy. Zamiast s�ucha� opowiastek o kulawym kr�lu mieszkaj�cym w �cianie, poka�my dziecku japo�sk� bajk� technologiczn� i poczet kr�l�w polskich oraz plan mieszkania z wyra�nym brakiem jakiegokolwiek kr�la w �cianie.

Oczywiďż˝cie pewne tradycje trzeba podtrzymywaďż˝. Takie, na przykďż˝ad, ďż˝wiďż˝ta. Dziecko i tak szybko dzisiaj zostaje wyprowadzone z b��du co do istnienia Mikoďż˝aja. Ale tradycja do czegoďż˝ zobowiďż˝zuje. Zaprzďż˝gamy wobec tego wujka Karola w czerwony pďż˝aszczyk, co prawda przyciasny, brodďż˝ zakďż˝ada wacianďż˝ spod ktďż˝rej wyglďż˝da ciekawie wďż˝asna, ale juďż˝ zegareczka elektronicznego wujek nie zdejmuje a i mokasyny ma staďż˝e. W ten sposďż˝b ďż˝wiczymy u dziecka spostrzegawczo�� ( znajome elementy), zdolno�� kojarzenia ( wczeďż˝niej widziane u wujka Karola) i trzeďż˝wo�� myďż˝lenia ( jeďż˝li wujka nie ma, a Mikoďż˝aj ma jego zegarek i buty, to znaczy, ďż˝e… Mikoďż˝aj zabiďż˝ wujka?!).

A tymczasem po ulicach b��kajďż˝ siďż˝ wynajďż˝ci, przychudzi panowie Mikoďż˝ajowie ze zwiďż˝dďż˝ymi workami pďż˝prezentďż˝w. Zmďż˝czone twarze chowajďż˝ za brodďż˝ na gumce, a worki w bagaďż˝nikach samochodďż˝w niepodobnych do saďż˝…

I jad� do dom�w wioz�c w sobie doros�e dziecko. A z pobocza nagle miga im stary, gruby Miko�aj z reniferami i dzie�mi i drog� mleczn�.
To ze zm�czenia.