![]() |
![]() |
meeeeeeeeeeee............I stalo sie. Mialam wlasnie dzis wsiasc w samolot i leciec do Dubrownika z Irlandii. Ale sie tak zadomowilam, tak si� rozsmakowalam w porannej muzyce na sniadanie, w dzwiekach dud i szumie oceanu, w wietrze nieskonczonym i opowiesciach zeglarzy, w codziennym " Good morning, Goshia, how r u today?" slyszanym kilkadziesiat razy z mijanych sklepow i pubow... ze kiedy irlandzki swietny gitarzysta zaprosil mnie do nagran na jego plycie, do zaspiewania kilku piosenek po polsku, irlandzku czy jak bede chciala, powiedzialam krotko:zostaje. Iiiiihaaaa! Niech zyje wolnosc, zmiany decyzji i muzyka! Dzis rano wstalam o czwartej. Po dwoch godzinach snu. Bylo to dosc traumatyczne przezycie ale tylko przez pierwszych 30 sekund.�Bo Dingle przed switem jest po prostu�najbardziej swiezym kawalkiem swiata, jasnoscia, mgla, gorami i oceanem w jednym...Pojechalismy do Toma, ktory trzy razy w roku przepedza swoje wielkie�stado owiec �z pastwiska w gorach na pastwisko w dolinie i z powrotem. Kilka mil szlismy za stadem, ktore bylo zaganiane przez psy. Pierwszy raz w zyciu widzialam psy pasterskie w akcji. Szybkie, zwinne, czujne, jak blysk. Klapaly pyskami blisko, blisko nog owiec, nigdy nie robiac im zadnej krzywdy. Ogladaly sie na Toma�z szybkim pytaniem w oczach, czy dobrze? Czy tak? Pelne milosci do swojego pana, radosci z biegu po mokrej trawie, szalaly jak czarne futrzane kule nie dopuszczajac do�rozlamu w szyku stloczonych owiec... Dwa lata trenuje sie psa do takiego strozowania. Ale od szczeniaka�juz wiadomo, ze jest przeznaczony do zycia przy stadzie. Tom z taka czuloscia a rownoczesnie surowoscia starego mezczyzny pooranego wiatrem i prostym zyciem patrzyl na swoje stado, pokrzykiwal na psy, opowiadal mi o tym, jak leczy owce, jak daje im zastrzyki, jak co trzy dni wspina sie w gory, zeby sprawdzic jak sie czuja... Duzo pokory i spokoju, wiele mozna sie nauczyc, jesli tylko sie chce. Dzis tez w ciagu dnia �pojechalam do sasiedniego miasteczka, gdzie na plazy odbywaly sie regaty a obok pubu koncert jazzowy. Jak na Irlandie przystalo, z pieknego dnia z jednym kudlatym obloczkiem na niebie zrobilo sie nagle straszliwe szare popoludnie z ciezkimi chmurami wiszacymi tuz nad nosem, zaczelo malowniczo padac i to poziomo, bo wiatr znad oceanu ci�l, i zrobilo sie cudownie:) Koncert trwal, ludzie stali w deszczu z dumnym guinessem z piana w rekach i bawili sie jak zawsze. Wspanialy saksofonista Sean o'hArt�(czyli Jan Serce) opowiedzial mi swoja historie. Jak to pewnego razu po tygodniach pracy architekta zestresowany na maxxxa znalazl sie na plazy zwiniety z bolu i ocknal sie po dwoch dniach, opalony na twarzy, zapiaszczony i pewny, ze tak dluzej nie moze zyc. Wybral. Zamiast sukcesu, kariery i pieniedzy, wybral zdrowie, smakowanie zycia w kazdej minucie (ktorych to minut juz mu sporo ten stres zezarl)�i zmyslowa, bezwstydn� radosc. Gra na saksofonie o wiele wiecej, plywa kajakiem, uprawia windsurfing, rysuje, jezdzi na nartach, siedzi na wzgorzach patrza w niebo. Mysli. Jest pi�knym czlowiekiem. Nieprzezroczystym. Wyglada jak superbohater z kreskowki, jak chlopiec, ktory przez przypadek wydoroslal.��A�przy kobzach irlandzkich, czy jak je tam zwa ( po angielsku pipes, kto wie jak to sie tlumaczy) tanczylismy dzis te szalone irlandzkie polki, smakujac zycie wlasnie. Czyli- stalo sie. Zostalam w Irlandii. Tego sie obawialam:) |
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
| Radio • Muzyka • Fakty • Podr�e • Codziennik • Felietony • Listy • Galeria |
| Copyright © 2004 - 2007 Gosia Ko�cielniak & INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one. |