Herbata w chmurach

Wczoraj, 1.08 byl wedlug kalendarza Celtyckiego, pierwszy dzien jesieni...

Kilka godzin wspinalismy sie�na drugi co do wysokosci szczyt Irlandii, Brandon. Szlismy w sloncu, szlismy w strumieniach i wreszcie w chmurach. Na szczycie zzzimno, wietrznie i magicznie.. Stoi tam samotny krzyz i stare, kamienne resztki oltarza. Kiedys odprawiano tam modly z widokiem na ocean i odlegle wyspy.�

Wypilsmy na szczycie swiety kubek goracej herbaty. A potem schodzenie... Dzis wstalismy lekko kulawi ale szczesliwi.:)

W poniedzialek absolutnie fanatastyczny koncert w Cork, miescie na poludniu Irlandii. Ludzie sluchali prawie nie oddychajac, a przy transowych utworach tanczyli w zapomnieniu.

Po tym koncercie dostalam jeden z bardziej interesujacych komplementow.�Od pieknego mezczyzny.�Powiedzial, ze gdyby sluchal mojego glosu terrorysta, zaplakalby, poszedl do kosciola i zalozyl rodzine...

:)He he,�chyba wynajma mnie na lotniskach.

Ale rzeczywiscie, kiedy gramy Little Wonders ( do posluchania w MUZYCE) w dluzszej, koncertowej�wersji,�bardzo transowo medytacyjnej, sama sie czuje lekko zahipnotyzowana.

Dzis gramy koncert w Dingle w pieknym kosciele, a jutro w klubie Blue Zone. I pozegnalne party dla Goshi.:) �W nocy z czwartku na piatek... Ciekawe, czy obudze sie na samolot.

Slysze, ze w Polsce upaly. Hm, dlatego tak lubie tu byc. Jest goraco, ale wiatr od oceanu smaga twarze, za chwile moze padac, ale na krotko.

�Zaraz na kilka godzin powedrujemy� na inna strone polwyspu, moze pobawimy sie z falami..

Magia jest tu jak zawsze.�Za kazdym razem, kiedy jestem w moim Dingle zmienia sie moje zycie. Poznaje kogos, ktos staje sie wazny,� rzeczy�istotne do tej pory znikaja,�wszystko zmienia swoj kolor i ksztalt.

Zycze Wam, byscie znalezli�takie swoje miejsce, miejsce Prawdy.

Smialam sie bardzo, kiedy opowiadano mi historie tutejszych muzykow. A maja ci oni przygody, maja. Opisze nastepnym razem, bo teraz juz czekaja, musze isc. Dobrych dni..:)