![]() |
![]() |
Sztorm i ciszaPo pieciu dniach w trasie wrocilismy na jeden dzien do domu. Polwysep Dingle przywital nas... sztormem. Pieknie jest. Wicher, ocean chce pozrec klify i nasz dom, powietrze pachnie... Po koncercie poniedzialkowym w pieknym kosciele w Dingle, znalazla nas w kulisach pani z Australii, ktora organizuje jeden z popularniejszych festiwali folkowych w Australii. Mamy tam pojechac w marcu. Ostrzegla, ze jest wtedy 45 stopni.Hm.. Australia? Dlaczego nie. :) W kazdym miescie trasy zupelnie inna atmosfera, inni ludzie, inna scena. W Dublinie bardzo goracy koncert, wspaniale spiewalo sie dla sluchajacych w takim skupieniu. Nastepnego dnia bylismy juz w hrabstwie Waterford. Przepieknie, zyznie, zielono.Gralismy w miejscowym starym teatrze. Wzruszajaco przywitali nas mieszkancy. Herbatnikami, herbata z mlekiem (oczywiscie)i wspanialym posilkiem. �A po koncercie w drewnianym domu pelnym cudow i milosci, w ktorym stalo stare rzezbione pianino a w kazdym rogu pietrzyly sie malowane kamienie znalezione na plazy- odbylo sie wielkie party na nasza czesc... Hej, wesolo bylo.:) Gitary, bas, mandolina, mikrofony i perkusja poszly w ruch, nasz skrzypek- szalony Tony przeszedl sam siebie w graniu na dachu i w naglym akcie rozebrania sie i szybkiego biegu w strone fal w zimna, irlandzka noc. I tak plynie sobie spokojnie ta trasa koncertowa. Jutro jedziemy do Cork. Kto z Was czytal moj zbior felietonow, pamieta moze "Korzenie".. Opisalam tam Seana, architekta, ktory zmienil cale zycie i wrocil z Londynu do Dingle zeby oddychac, zyc, miec czas na ludzi,windsefring, medytacje i czerpanie garsciami z kazdego dnia. Po koncercie w poniedzialek pojawil sie nagle jak spod ziemi. Jak zawsze. Bez zapowiedzi. Jeszcze poprzedniego dnia zeglowal gdzies u wybrzezy Anglii. A teraz wiatry zawiodly go tutaj, gdy uslyszal, ze jestem. Jak zwykle nieprzewidywalny, jak zwykle z ogniem w oczach opowiadal, jak poznal kilka dni wczesniej ludzi, ktorzy zachwycili sie jego gra na w jakims porcie, gra na flecie. I zaprosili na kilkumiesieczny rejs poczynajac w Brazylii. Ech, dawac sie unosic zyciu, to Sean zawsze mi przypomina... Musze isc. Wolaja. Jak zawsze- nie mam zamiaru stad wracac. :) |
|
||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
|
|||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||||
| Radio • Muzyka • Fakty • Podr�e • Codziennik • Felietony • Listy • Galeria |
| Copyright © 2004 - 2007 Gosia Ko�cielniak & INTERIA.PL S.A. Wszystkie prawa zastrze�one. |